2016/03/13

Zimowy plon



Macie sprawdzone sposoby na uspokojenie, dobre w każdej sytuacji, nie wymagające wielkich przygotowań? Jeśli tak, prawdopodobnie znacie stary kobiecy sekret, robótki ręczne z naciskiem na dzierganie! Nie trzeba konsultacji z lekarzem lub farmaceutą, tym którzy jeszcze nie weszli na tę ścieżkę rozwoju, wystarczy miłe spotkanie z babcią lub kilka seansów przed youtube'm. Spokojnie, nie ma się co obawiać - to zajęcie silnie uzależnia. #knittingismyyoga

Pokażę Wam dziś skutki uboczne kilkumiesięcznego uspokajającego leżenia z włóczką, drutami pod kotem i/lub siedzenia w gronie innych rodziców na zajęciach karate/ w stajni/ w samochodzie obok męża/ w gronie rozmówców przy stole/ itp.

Tegoroczny zimowy plon to w sumie 10 czapek i 3 kominy. Rzeczy dość proste, sprzyjające przemyśleniom snutym w czasie monotonnego dziergania, niektóre wiele razy przerabiane.
Ale największy sukces to samomobilizacja, bo choć robię na drutach od 20 lat, to w tym roku zmobilizowałam się, żeby zrobić bąble i opanować warkocze. Wszystko to okazało się prostsze niż zakładałam, wystarczyło pokonać lenistwo, znaleźć dobry film instruktażowy na YT i trochę poćwiczyć. Wprawa jednak się przydała, początkujący niech spokojnie opanują technikę nim zaczną żonglowanie oczkami. Dla potrzebujących zachęty na start - Joulenka właśnie napisała motywujący tekst, w którym opisuje, jak zmieniła zdanie!


Dużo się tu dziś dzieje. Są zdjęcia z instagrama, wrzucane na bieżąco migawki z powstawania i prucia różnych prac. Są włóczki, na które polowałam przez cały rok w lumpeksach. Udało mi się kupić wiele fajnych wełenek, ale efektownymi akrylowymi bąblami też nie pogardziłam. Są i eleganckie włóczki ze stacjonarnego sklepu e-dziewiarki, gdzie zaczęłam zaglądać. Są różne miejscówki, w końcu #knittingpublic i #knittingeverywhere, zawsze kiedy potrzeba.
Jest feria kolorów, czasem bardzo intensywnych, jak pomarańczowo-czerwony (boski odcień!) bąbelkowy komin. Przy kominie poszalałam, nie dość, że kolorem, to jeszcze dołożyłam wymarzone nieregularne bąble. Jestem bardzo zadowolona z efektu, chyba dokupię motek i go powiększę, bo zabrakło włóczki na fajne wykończenie.

Hitem jest dla mnie jednak kruczoczarny komin gotyckiej pani domu. Tak, ten przechodził ze mną całą zimę i warto było zainwestować w super granatową wełnę z merynosów Unisono i czarną buklę z dodatkiem moheru Alize. Przerabiałam je podwójnie i uzyskałam kudłaty mięsisty otulacz, niezbędnik w moim stylu.

Ostatnio blog zamienił się z miesięcznik, a posty rozrastają się w różnych kierunkach. Ten akurat post o udziergach zapowiadałam już wcześniej, mając zamiar upchnąć w nim wszystko, co udało mi się w tym sezonie zrobić na drutach. Żeby wpis nie był za krótki i pokazał zimową aurę w pełnej krasie, dopchnę kolanem zimowe Bieszczady. Ha! Nie myślcie, że to pomysł od czapy - miałam w podróży oczywiście różne ocieplacze, oprócz butów na kożuchu, wielkich swetrów (te nie są mojej produkcji, produkuje się wprawdzie jeden, ale od ponad miesiąca jest zastój w produkcji, zabrakło pary) były też czapki, np biała.

Miejcie na uwadze, że dla relaksu i poprawy nastroju najlepsze są proste udziergi, im bardziej monotonnie tym lepiej. Prawe, lewe, ściągacze, ścieg francuski, ewentualnie ryż. Gładka włóczka dobrze dobrana do rozmiaru drutów. Rządki mijają spokojnie, głowa się uspokaja. Wyzwania dziewiarskie to inny temat i miałabym wątpliwości czy sprzyjają atmosferze relaksu. Oczywiście żartuję, doświadczone dziewiarki nie takie rzeczy robią z zamkniętymi oczami.

A Ty co praktykujesz dla spokojnej głowy i rąk?