2016/12/11

Kolory



I znów w drogę, znów przed siebie. Potrzeba szybkiej regeneracji nas pognała, a gdzie lepiej wywietrzyć głowę niż nad kochanym zimnym Bałtykiem? Choć przez krótką chwilę chłonąć bezkresną wolność, a nieco dłużej pobyć w drodze. Jedno i drugie lubimy bardzo. Kilka takich wypraw już tu opisywałam wcześniej. Tym razem, jak może wiecie z instargrama, wybraliśmy się do Szczecina, a stamtąd na wyspę Wolin. Wszędzie tam znaleźliśmy coś ciekawego, ale przede wszystkim znaleźliśmy chwilę wytchnienia od codziennych intensywnych zajęć. Znaleźliśmy też czas, żeby zrobić coś dla bloga.

Szczecin zachwycił nas odważnymi decyzjami urbanistycznymi i architektonicznymi projektami. Niezwykła Filharmonia Szczecińska obsypana nagrodami, m.in. branżowymi Oscarami - tytułem najlepszego budynku w Europie, nie wymaga już pewnie przedstawiania. Znajdujące się przed nią Centrum Dialogu Przełomy, które 2 tygodnie wcześniej na Światowym Festiwalu Architektury uzyskało tytuł najlepszego budynku świata(!), pewnie nie raz jeszcze zaskoczy. Budynek, który jest, a jakoby go nie było. Na początku oglądając zdjęcia w necie zastanawialiśmy się, jak pewnie wszyscy, gdzie on właściwie jest. Kiedy poczyta się o idei projektanta, Roberta Koniecznego, można zrozumieć skąd tak innowacyjne rozwiązania.

Chcieliśmy też zobaczyć największą polską wyspę i jak się okazało, podobnie jak w przypadku Wielkiej Wyspy we Wrocławiu, jej wyspiarski charakter najlepiej widać na mapie. Ale klify na Wolinie robią wrażenie. Wybraliśmy się na Gosań, szliśmy bukowym laskiem, kiedy znaleźliśmy się w punkcie widokowym najwyższym na polskim wybrzeżu, akurat zachodziło słońce.

Ale to co chciałam Wam tu zostawić najbardziej, to barwny spektakl w magicznej godzinie po zachodzie słońca. Rzadko mam tu tak kolorowe posty. Żeby nie było, nie zamierzam zmieniać upodobań ubraniowych, ale kolory wbrew pozorom bardzo lubię. Najbardziej w naturze. To co się działo na plaży w Międzywodziu, niech po prostu pokażą zdjęcia.

Tym razem nie jest ani specjalnie elegancko, ani awangardowo, jest za to ciepłolubnie. Marznę bardzo i żeby wyjść na wietrzną plażę zimą, gdzie wiatr przenika do szpiku kości, musiałam wyciągnąć poważne działa. Na głowie czapa w warkocze, zrobiłam ją w zeszłym sezonie jeszcze, ale nie załapała się na jego podsumowanie, choć nosiłam ją bardzo często w najzimniejsze dni. Czapka powstała z dwóch innych starszych rzeczy, znów recykling, ale przy dobrych włóczkach można sobie na to pozwolić (uwaga, wykopuję strasznie stare posty!) - czarna wełna z merynosów, z której wcześniej zrobiłam taką oto czapkę + prawdopodobnie włóczka bawełniana w cudownym melanżu z dawnego komina.

+ + +


Na koniec wyjaśnienie. Wiecie, że od zawsze polecam zakupy w sklepach second hand. Ostatnio chcę to robić bardziej dobitnie, pokazując, co można tam realnie znaleźć, żeby zachęcić opornych. Dlatego podpisuję całą stylówkę ze zdjęć. Są to moje normalne ubrania, kupione w sklepach, nie ma tu reklam. Oczywiście mieszam je z ubraniami uszytymi samodzielnie i z sensownymi zakupami nowych rzeczy, od których też nie stronię, bo zawsze warto inwestować w jakość.


płaszcz w stylu lat 60-tych // second hand, marka Ellos, gotowana wełna, kupiony praktycznie nowy, więcej zdjęć w poście z Bieszczad
buty // Palladium, skórzane, wodoodporne 
szal // Mania polskiej marki Piumo, dzianina z wełny merynosów z kaszmirem
kudłaty komin // thinkinggraphic, wełna z merynosów Unisono i bukla z dodatkiem moheru Alize
czapka // thinkinggraphic



+ + +


Moje zasady dotyczące sklepów sh są dwie:
1. kiedy planuję coś kupić, zawsze najpierw idę do sh, często znajduję rzecz, której potrzebuję i mogę sobie odpuścić bardziej energo i czasochłonne zakupy przez internet 
2. kupuję rzeczy, jak najmniej zniszczone, z dobrych gatunkowo materiałów, jak kaszmir, gotowana wełna, skóra naturalna, jedwab, często znanych marek, czasem nieznanych mi wcześniej, niszowych. Nie są to zakupy za 1zł, ale płaszcz 100% wełniany doskonałej firmy nawet za 80-120zł + 30zł na odświeżenie w pralni, to nadal lepsze rozwiązanie, niż fabrycznie nowy akrylowy szajs z sieciówki za 200-400zł.
Nie mam sumienia brać udziału w szaleństwie jednorazowej mody, pisałam już o tym nie raz i zachęcam Was do refleksji na ten temat. 
Zanim rozpiszę się bardziej, chodźcie nad morze, odetchnąć pełną piersią!