2014/11/25

Wizytówka


Wizytówka czyli sukienka wizytowa i rzecz z gatunku tych, z których jestem zadowolona. Taka moja. Wykorzystałam ulubione długości i patenty, łódce dodałam zakładki, wykorzystałam świetną podwójną dzianinę podobną trochę do pianki. Całość, tak jak lubię, jest wyprofilowana, choć  nie dopasowana, można obejść się bez zamka. I wcale nie miałam w niej iść na wesele. Miałam pomysł na zupełnie inną, szaloną sukienkę na tę okazję, ale jak zawsze zostawiłam szycie własnej sukienki na koniec. Ostatecznie łapałam co było zaczęte i po wymodelowaniu kształtu ręcznie wykańczałam dekolt i pachy kiedy rodzina już wychodziła z domu, dół sobie darowałam, bo jednak chciałam pojechać, ale w końcu też go podwinę. Było mi bardzo wygodnie w wizytówce a szalona sukienka jeszcze się zmaterializuje.
Sukienka w wersji demo, na weselu i w parku.



2014/11/17

We współpracy


Tym razem było inaczej. Dostałam projekt. Rysunek i opis, że sukienka bez rękawków, tak jak panie noszą, a dół ma się kręcić, jak u księżniczek i w ogóle, że biała i koniec. No i co ja mogłam? Mogłam pokroić swoją szkicową sukienkę, na którą przestałam szukać pomysłu z końcem lata i zrobić z niej całkiem na nowo idealną górę do nowego projektu. Ciepłą i wygodną, bo odszytą z dwóch warstw tej dzianiny, a dokładnie wymodelowanych prostokątów z otworem na głowę. Mogłam też skoczyć do sh po coś na balowy dół. Tam zdecydowałam się na dużą spódnicę z żorżetowej plisy z podszewką, którą później pozbawiłam zamka, odcięłam prawie połowę i prostą część zszyłam na nowo, a potem wszyłam pod bawełnianym karczkiem. Okazało się, że po połączeniu naszych oczekiwań we wspólnym projekcie, udało się zrealizować i dziewczęce marzenia o kręcącej się księżniczce i troskę mamy o wygodę i zachowanie bezpretensjonalnego stylu. Fajnie wyszło, a jak usłyszałam, że "sukienka jest idealnie taka jak chciałam" to już była pełnia szczęścia :) 
Wszystko to odbyło się z powodu wesela, na którym byliśmy niedawno i po raz pierwszy całą rodziną, więc po pannie debiutantce spodziewajcie się sukienki pani matki.

 

2014/11/07

Szara eminencja


Płaszczyk jaki chciałam mieć! W końcu go uszyłam. Najpierw długo szukałam takiej bukli, choć na brak melanżu nie narzekałam, aż na wakacjach trafiłam na piękną i ciepłą mieszankę alpaki z wełną merino w świetnej cenie. Nic dziwnego, że tak szybko znikała z allegro i kupiłam tylko 1m. Kiedy wreszcie mogłam wziąć się za krojenie wg swojego wykroju płaszczyka zrobionego dla panny młodej, wiedziałam już na pewno, że nie wystarczy mi na rękawy i muszę coś wykombinować. Natychmiast. Przypomniało mi się, że na maleńkim stoisku z materiałami widziałam coś podobnego. Okazało się, że była to dzianina wełniana z jednej strony bardzo podobna do mojej bukli, z drugiej gładka, czarna, trochę cieńsza, dlatego w sam raz na rękawy. Wydałam majątek na końcówkę beli, którą pani akurat miała i mogłam szyć. Potem nosiłam przez kilka dni i zastanawiałam się co ulepszyć, żeby było fajnie. Podcinałam kilka razy poły początkowo prosto zakończone i szersze, bo chciałam nadać ciężkiej ciepłej tkaninie lekkości. Z tego powodu dałam też 2 zaszewki piersiowe. Są też kieszenie (kto by pomyślał ;) z resztek czarnej dzianiny i pasek z melanżowej taśmy poleconej przez panią z pasmanterii. Brzeg kołnierza, żeby był sztywniejszy i lepiej się układał, podwinęłam, a dół musiałam wykończyć bawełnianą taśmą, żeby nie falował i ostatecznie jestem bardzo zadowolona.
Szara eminencja pozbawiła mnie dylematów w co się ubrać o tej porze roku. Taki niepoważny płaszczyk z aspiracjami na eleganta i czuję się w nim doskonale, niezależnie, gdzie akurat idę. Na potwierdzenie wagi moich słów będą zdjęcia z tam i tu :) Druga część zdjęć powstała w Russowie, gdzie pojechaliśmy zobaczyć zrekonstruowany dworek rodziny Marii Dąbrowskiej i Muzeum Ziemi Kaliskiej.