2015/08/18

Projekt Włosy


And now for something completely different..

Troszkę mnie tu nie było. Robiłam sobie w tym czasie rewolucję na głowie. Taką o jakiej marzyłam od dawna, przygotowywałam od dłuższego czasu i w końcu przeszłam ostatni etap. Nie zamierzam zmienić bloga na poradnik kosmetyczny, ale fajnie było dokumentować ten eksperyment wpisujący się w ogólne zamiłowanie do skrajnych kolorów; thinking graphic w wydaniu włosowym. Czyli jak z czarnych przechodziłam na srebrne.

/musi być tutaj jako podkład, video, w którym występuje białowłosa modelka o niezwykłej urodzie, uwielbiam cały ten klimat/


O włosach można by pisać długo, ale postaram się jak najkrócej i treściwie. Nikogo nie namawiam do naśladowania, pokażę co się sprawdziło u mnie i głównie jakie błędy popełniłam po drodze. Dla niezainteresowanych opisem zdjęcia będą wystarczająco wymowne. Dziewczyny od lat rozjaśniające włosy mogą spokojnie ominąć to odkrywanie Ameryki ;)

Naturalne włosy mam w kolorze ciemnopopielatego blondu. Od czasów liceum farbowałam je wyłącznie na dużo ciemniejsze kolory, aż na kilka lat stanęło na czerni granatu. Piękny kolor chłodny, idealny do farbowania, farba pokryje wszystko, ale.. Ale jest takie, że włosy wyglądają nienaturalnie dla większości karnacji w tym mojej. Naturalny odrost przy tej czarnej dziurze zasysającej wszystko wydaje się dużo jaśniejszy niż jest w rzeczywistości. Miałam swój okres czarny, był potrzebny, ale w końcu chciałam z tej czerni wyjść i stopniowo dojść do jaśniejszych włosów licząc na fajny zimny jasny brąz. Potem zaczęłam popełniać błędy, które krótko opiszę, Gdybym ich nie popełniła i poszła prosto na udaną dekoloryzację, pewnie od lat cieszyłabym się innym kolorem włosów. Z drugiej strony cały ten proces to coś więcej niż poszukiwanie odpowiedniego koloru włosów, jestem przekonana, że to było potrzebne, wiązało się z różnymi etapami życia i tak naprawdę było dookreślaniem siebie.

Nie zadziałała metoda odstawienia czarnej farby i stopniowania przy kolejnych farbowaniach odcieni brązu na odrostach. Straciłam na to chyba z 1,5 roku bez żadnych dobrych efektów. W desperacji podcinałam długie włosy, żeby pozbyć się czerni z drugiej strony.
Potem zdecydowałam się na dekoloryzację u dobrego fryzjera z zamiarem uzyskania tego odpowiedniego odcienia brązu, niestety dałam się namówić "specjaliście" na ognistą rudość (że do moich piegów będzie super bla bla). Włosy były w dobrym stanie po zabiegu, rudy fajny, ale szybko zdałam sobie sprawę, że nie czuję się w nim dobrze i wcale go nie chciałam. To nie ja, tylko czyjeś wyobrażenie. Tak było 4 lata temu. Musiałam drążyć temat dalej i byłam daleko od założeń.
Na własną rękę próbowałam uzyskać wymarzony zimny jasny brąz. Testowałam wiele farb sklepowych i fryzjerskich, używałam srebrnych płukanek i szamponów do ochładzania. W końcu zorientowałam się, że wszystkie farby w odcieniach brązu posiadają zbyt dużo czerwonych pigmentów, choćby nie wiadomo jak chłodna i zmrożona nazwa była na opakowaniu i w słońcu będą zawsze mieniły się na rudo. Srebrne czyli oparte na fiolecie płukanki przy takich odcieniach nie są w stanie wiele zdziałać, bo z zasady niwelują żółte odcienie, a niebieskie płukanki, które jak wynika z koła kolorów mógłby bardziej pomóc przy czerwonych refleksach nie są dostępne.
Teraz już wiem, że właściwie nie da się uzyskać koloru, jaki mam na myśli przy pomocy chemii. Takie występują tylko w naturze. Dojrzałam do myśli o powrocie po wielu latach do naturalnego koloru włosów. Jest przecież chłodny, choć jaśniejszy niż chciałam, ale stopniowo polubiłam się z nim. I projekt włosy wszedł w nową fazę.

Od początku 2015 roku odstawiłam farby i zabrałam się za naturalną pielęgnację, piłam codziennie pokrzywę ze skrzypem, olejowałam włosy. Włosy odrastały sobie w swoim dość wolnym tempie, ale były w coraz lepszym stanie. Na długości wypłukiwały się te wszystkie nabyte po kolei odcienie brązu i poziomem jasności zbliżyły się do naturalnych odrostów, tyle że w słońcu nadal były rudawe, co widać na zdjęciach z tego roku.
A potem pojechaliśmy na wakacje i wróciłam z zielonymi włosami.. Ostre słońce, mimo oszczędzania włosów pod kapeluszem, słona woda i srebrna płukanka zgotowały mi w połowie długości zielone refleksy. To był impuls, który włączył w mojej głowie plan rozszerzony, odłożony na niewiadomokiedy i zapadła decyzja - idę do fryzjera zaszaleć z wiedźmińskim kolorem, zostawiam odrosty, a na długości włosy będą białe/srebrne/szare zależnie, co uda się uzyskać lub co będzie mi bardziej pasować.
Inspiracje znalezione na pintereście:


Wybrałam się do renomowanego salonu, który miał w ofercie hit ostatnich miesięcy Olaplex. "Magiczną" substancję, która dodawana do zabiegów koloryzacji, dekoloryzacji niesamowicie chroni włosy i wręcz naprawia je. Dzięki niej można np za jednym podejściem zrobić przejście od włosów bardzo ciemnych do jasnych i mieć nadal włosy w dobrej kondycji. Znajdziecie mnóstwo przykładów i opisów w sieci, ja napiszę tylko o swoim doświadczeniu i choć moje zabiegi koloryzacji u fryzjera nie przyniosły oczekiwanych efektów sam olaplex polecam.
Liczyłam, że wyjdę z wymarzonymi włosami, bo jak pisałam, były na poziomie ciemnego blondu/jasnego spranego brązu i specjalista był w stanie uzyskać u mnie prawie białe włosy, a po farbie mogłam wyjść ze srebrnymi. Tak mi się wtedy wydawało. Wyszłam tak:


Ciąg dalszy na zestawieniach poniżej.


1. Zdjęcie 1 pokazuje z jakimi włosami wypuściła mnie fryzjerka po 4-godzinnych zabiegach. Odrostu na moją prośbę nie ruszała, na reszcie osłanianej olaplexem położyła rozjaśniacz Efassor, a potem doskonale dbającą o włosy farbę bez amoniaku Dialight w odcieniu deep ash. Renomowany fryzjer dba, żeby włosy były jak najzdrowsze.. Już się powinnam zorientować, że z wymarzonego koloru nici. Po oszczędzającym, a więc słabym rozjaśnianiu, farba nie zdołała zneutralizować pomarańczowego blondu, bo włosy po prostu były zbyt ciemne. Plus jest taki - były w kondycji lepszej niż przed zabiegiem. Na następne rozjaśnienie pani zapraszała za ...rok. Zdrowie włosa ponad wszystko.

2. 2,5 tyg od wizyty chodziłam z tym kolorem na głowie i przekopywałam internet szukając informacji, jak sama mogę dopiąć swego. Musiałam włosy jeszcze sporo rozjaśnić nim przyjmą wymarzony srebrny odcień. Położyłam Loreal Preference extreme platinum, który nie jest farbą, a rozjaśniaczem działającym do 8 tonów. Zdjęcie 2 pokazuje jeszcze bardziej pomarańczowy choć jaśniejszy blond, jaki uzyskałam. Straszny, ale wiedziałam, że przejściowy. Włosy to przetrwały w miarę dobrze, olaplax jednak je wzmocnił.

3. Kolejnego dnia zabieg rozjaśniania powtórzyłam. W ogóle nie polecam tego robić w takim tempie, ja byłam zdesperowana, rozdrażniona temp 40*C i chciałam działać szybko. Włosy jeszcze trochę się rozjaśniły, ale i znacznie pogorszyły, część się połamała, część wypadła. Ale dramatu nie było. Kolor nadal paskudny, żółć nie do wytrzymania. Cały czas pielęgnowałam je kosmetykami, o których na końcu wspomnę.

4. Następnego dnia w kontrze do żółci na głowie zaczęłam działać fioletem - położyłam zachwalany przez blogerki od włosów amerykański toner permanentny Wella color charm t18 white lady (zmieszany 1 do 2 z wodą utleniającą w kremie 6%), którego nie ma u nas w sprzedaży, ale udało mi się znaleźć go na allegro. W końcu trochę odetchnęłam - toner zadziałał dobrze i równomiernie ochłodził żółć. Efekt był zadowalający. Zdjęcie 4

5. Dałam włosom chwilę odpocząć i po kilku dniach przełamałam się i wróciłam do płukanki srebrnej Delia, która poprzednio urządziła mnie na zielono. Przy bardzo rozjaśnionych włosach efekt jest dość dobry. Ale nie będę jej używać często, raczej awaryjnie w przyszłości, wysusza włosy. Kolor był coraz chłodniejszy.

6. Nareszcie! Uratowała mnie Joanna. Zwykła farba za 6 zł i chyba jedyna na rynku z tradycyjnych farb, która oferuje srebrny odcień. Używałam jej kilka lat temu na rozjaśniane końcówki, ale wtedy włosy nie były tak jasne i podatne na przyjęcie tego koloru. Tym razem w końcu udało mi się uzyskać srebrno/szare, a farba zostawiła je w bardzo dobrej kondycji. Zdjęcie 6

Na zdjęciach z przodu, robionych w tym samym czasie, widać, że te partie włosów rozjaśniały się inaczej. Zostały ciemniejsze i cieplejsze pasma. Liczę na to, że po kolejnych farbowaniach wyrównają się bardziej. Nie chcę więcej rozjaśniać przez najbliższe miesiące.
Przede mną jeszcze próby ze zmywalnymi tonerami. Teraz wiem już na pewno, że toner nada kolor dopiero naprawdę mocno rozjaśnionym włosom i tylko wtedy ma sens zabawa z nim.



Do pielęgnacji stosuję olejowanie naturalnymi olejkami: pięknie pachnącym rossmannowym Alterra z papaji i migdałów oraz kokosowym Bio planete, których używam już długo, a teraz intensywniej.
Do tego maska Loreal Absolut Repair Lipidium, którą dostałam w salonie jako prezent po zabiegach i mgiełka Aussie Miracle Recharge Moisture o świetnym zapachu i z olejkiem z orzechów macadamia, obie bardzo sobie chwalę.
Wspomnę o szczotce Tangle Teezer, z którą nie rozstaję się od 3 lat i bez niej nie wyobrażam sobie przejścia w krótkim czasie tych zabiegów i ujarzmiania włosów podczas tych wszystkich zabiegów czymś innym.
Po przerwie wróciłam do picia skrzypu i pokrzywy.

....................................
                       
Podsumowując, w końcu jestem zadowolona z efektu. Podoba mi się rockowy charakter, który chciałam uzyskać, bo w moim postrzeganiu takie włosy są prędzej wyrazem zadziorności i nie myślę o nich tylko w kategoriach starszych pań. Fajne jest tez nieznane mi wcześniej rozświetlenie twarzy nowym kolorem :) Będę jeszcze pracować nad odcieniem, ale tak jak zakładałam, dobrze się czuję w srebrno/szarych włosach. Dzięki temu, że takie odcienie są ostatnio w modzie, jest sporo kosmetyków, którymi można je uzyskać.
Trochę żałuję, że nie udało mi się spotkać fryzjera, który umiałby zrobić to srebro na mojej głowie w sposób, na jaki liczyłam oglądając w necie efekty różnych koloryzacji.
Po tym zamieszaniu liczę na długotrwały spokój z włosami czyli odrastanie własnych zdrowych włosów + odświeżanie co jakiś czas srebrzystości na rozjaśnionej długości.
edit:
Zanim to opublikowałam znalazłam jeszcze inną metodę uzyskiwania szarości na włosach i już mnie świerzbi, żeby próbować. Chyba zakolejkuję ją przed srebrnym tonerem chroma..


Ogromne podziękowania dla najlepszego z mężów, który nie dość, że z humorem przetrwał moje boje (- Matka dzieciom... Trzydzieści lat małżeństwa... Moja żona... I oto, co mi zostało! - wiecie, kultowa scena w kiosku z "Misia"), to pomagał w metamorfozie i profesjonalnie nakładał preparaty z tyłu głowy oraz dla moje siostry Hani, niezawodnej poszukiwaczki nowinek kosmetycznych, która poleciła mi olaplex.

Dziękuję za uwagę, tym którzy dotrwali do tego momentu dramatu w poplątanych aktach, to najdłuższy tekst w historii bloga, choć wcale nie o szyciu :) Niebawem wracam do postów z sukienkami, bo już i uszyte, i noszone, i sesje częściowo zrobione.


Kurtyna :)

EDIT//
Kwiecień 2016 - ciąg dalszy historii szarych włosów i sposób przy jakim ostatecznie zostałam.
Podsumowanie.


/Na FB thinking graphic zawsze więcej postów wrzucam na bieżąco/

22 komentarze:

  1. Podziwiam za wytrwałość i że pomimo takich zabiegów udało Ci się o nie zadbać. Ślicznie w nich wyglądasz .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zaczęłam trzeba było brnąć, bo z tym pomarańczem nie chciałam zostać :D wiadomo, że rozjaśnianie osłabiło je, zwłaszcza 3 razy w ciągu 3 tyg, ale pielęgnacja rzeczywiście pomaga i jest coraz lepiej. Liczę, że z czasem włosy przyjmą też więcej nowych pigmentów i będą jeszcze bardziej srebrzyste :) Dziękuję bardzo :)

      Usuń
  2. To wygląda jak droga przez mękę, ale efekt jest niesamowity! Pasuje Ci ta szarość, ale przyznaję, że efekt uzyskany tuż po wizycie u fryzjera też mi się podoba :) no i teraz będziesz musiała zmienić zdjęcie profilowe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh gdybym trafiła na innego fryzjera pewnie dałoby się to wszystko zrobić na raz, ale dzięki temu mam trochę nowej wiedzy ;) po fryzjerze może nie były w najgorszym odcieniu, ale nie chciałam zostać blondynką, więc trzeba było przeć do szarego :) jak się przyzwyczaję do nowego wyglądu to zmienię ;)

      Usuń
  3. Długo czekałam na ten post ;) Włosy wyglądają super, ale musiałaś się kobieto trochę namęczyć. Chyba jeszcze trochę czasu minie, zanim takie cuda uda się zrobić na zawołanie u fryzjera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie miesiąc się pisał ;) męką było noszenie tego pomarańczu przez chwilę, na szczęście nie musiałam w tych dniach z domu wychodzić :) no, wygląda na to, że z olapleksem się da, tylko zależy od podejścia fryzjera. obstawiam, że osiedlowe fryzjerki bardziej zdeterminowane na efekt niż na kondycję włosa ponad wszystko są w stanie to zrobić. ja już na szczęście nie muszę powtarzać tej drogi, teraz tylko będę sobie kolorować tonerami jak farbkami :) no i koniecznie wypróbuję tą pomysłową metodę robienia szarości, o której wspomniałam na końcu :)

      Usuń
  4. Kolor wyszedł Ci bardzo interesujący :)
    Ja tez przeszłam długą drogę w poszukiwaniu odpowiedniego dla siebie koloru - najpierw był to blond, potem ciemny brąz, później taki pomarańczowy rudy, aż w końcu mam taki, w jakim czuję się najlepiej. Warto uparcie dążyć do celu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością, pewnie to też są nieuniknione i właściwie potrzebne zmiany związane z różnymi etapami w naszym życiu :) niby tylko włosy, ale wyrażają dużo więcej :)

      Usuń
  5. Bardzo, bardzo czekałam na ten post! Dziękuję :)
    Przeczytałam oczywiście w całości i naprawdę trzymał mnie w napięciu... trochę grozy też było i kurczę, jak ja się boję teraz :D Tej żółtości chyba najbardziej :D

    TT kupiłam kilka lat temu córce (gwoli ścisłości, chodzi do technikum fryzjerskiego), ona ma bujną czuprynę i od kilku lat niezmiennie uwielbia tę szczotkę.

    Co do plączących się włosów... jak tylko mam dłuższe niż za łopatki, zaczyna się ten koszmar. Ostatnio poszłam się obciąć pierwszy raz do fryzjerki, która na wakacje zgodziła mi się dziecko wziąć pod swoje skrzydła na dodatkowe przeszkolenie.
    Wizyta wcześnie rano - 7:45, ona ma zawsze tłumy, więc żeby zaoszczędzić jej kłopotu, umyłam głowę przed wyjściem... jak zawsze, szampon, odżywka... i powiedziałam, że nie musi już tracić zbędnie czasu bla bla... może ciąć - super!

    - Zwilżyła włosy, pierwszy ich kontakt z grzebieniem i masakra...
    - "czym pani myje głowę? jakiej odżywki używa?" no ja na to litania z supermarketu, timotei, pantene, itd...
    - "o matko... proszę to odstawić, przecież to same silikony i kleje, proszę poczytać skład, te włosy są poklejone"
    - dotąd byłam przekonana, że mam włosy w super kondycji... takie gładkie i miękkie... no i czego mam używać?
    - "familijny, brzozowy... nie wiem dlaczego odeszliśmy od tych szamponów, te reklamy....i te modelki z włosami super doczepionymi... przecież ja też jeżdżę na różne tam takie... ehhh, płukać w wodzie z dodatkiem soku z cytryny, na koniec spryskać od połowy po końcówki keratyną, poczuje pani różnicę"

    Zaczęłam i włosy są inne, ale to dopiero początek, nie plączą się w ogóle to fakt, ale jestem po ścięciu, więc... zobaczymy.

    PS - wyglądasz super wiedźmińsko i zazdroszczę, że masz to już wszystko za sobą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiolu, cieszę się, że chciałaś to przeczytać, bo ja tak naprawdę chyba dla siebie spisałam w tym pamiętniczku te boje ;) nie lubię aż tak bardzo zajmować innych swoimi sprawami i uznałam, że większość i tak tego nie przeczyta, najwyżej pośmieje się ze zdjęć :D bo grozy z tą żółcią to było dużo, oj tak. a miało być extreme platinum heheh głupia ja, dalej naiwna. Wczoraj przeglądając sklep z profesjonalnymi kosmetykami znalazłąm takie coś http://allegro.pl/490-scandic-dekolorant-silver-rozjasniacz-500g-i5380734447.html i na nowo uwierzyłam, że może jednak się da bez tej żółci, ale póki nie muszę już faktycznie na sobie próbować :)
      To Ty masz fachowca pod bokiem, jak córa się wyszkoli to Ci zrobi super włosy! podtrzymuję, to co na fb pisałam, że przy ciemnej oprawie oczu to ze srebrzystymi włosami, będziesz pięknie wyglądać, jak już się do tego nastroisz :)
      Zgadzam się z tym podejściem do pielęgnacji włosów, pewnie, im mniej chemii tym lepiej, dlatego pilnuję się z naturalnymi olejkami i piciem herbatki ze skrzypu, bo to naprawdę wzmacnia, a nie obkleja czymś dziwnym. Szamponu też używam bez parabenów i całej litanii. Ale poplątane włosy mamy rodzinne, takie porowate i niezbyt gęste, trzeba im trochę pomagać :)
      Trzymam kciuki, żeby Tobie się udało zrealizować zmianę bezproblemowo, a córce, żeby została kolorystką, do której będą tłumy :))
      i dziękuję :)) to dość duża zmiana w moim życiu, pokazałam na zewnątrz, że wbrew pozorom nie jestem wcale mroczna w środku ;)

      Usuń
  6. Jeszcze tylko blizna na policzku i będziesz jak Ciri ;)
    Blizny ci oczywiście nie życzę, ale wiedźmiński medalion mogłabyś już nosić :)
    Rewelacyjna przemiana, tylko przeraża mnie ile czasu i nerwów musiało to wszystko kosztować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh wiesz, aż sobie poszukałam, jak wygląda Ciri w grze, bo ja jestem fanką książki :) medalionu nie mam, ale coś innego mi chodzi po głowie i może jutro uda się zrealizować sesyjkę z innym tropem :) dziękuję Ci bardzo, faktycznie czasu to zajęło dużo, bo przy dłuższych włosach każdy zabieg trwa, no i jeszcze trzeba sumiennie pielęgnować. ale teraz to już górki i lżej się czuję :)

      Usuń
  7. Kurcze, no wolę Cię w ciemnych ale może się przyzwyczaję :) A naturalne pewnie mamy takie same, mysie, jak 80% Polek:)
    Co do eksperymentów z włosami, to raz jedyny zafarbowałam włosy sama w domu.A, że są gęste i wprawy brak zamiast obiecanego na pudełku pięknego średniego blondu wyszedł rudy balejaż więc w czapce, z płaczem biegłam po ratunek do fryzjera.
    Co do szamponów to zgadzam się z Wiolą,że najlepsze są rodzime marki i szampony typu brzozowy.Ostatnio pokochałam Keratynowy z Joanny,po który w Rossmannie musisz się bardzo schylić bo stoi w kącie,na najniższej półce:) Olejki od nich też kocham.
    p.s. Czekam na te wiedźmińskie sesje wobec tego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, miałam ciemne tyle lat, że chciałabym zobaczyć swój naturalny kolor na długich włosach w końcu :) dojrzałam, do myśli, że to jest świetny kolor, właśnie coś a la mysi, jak się to nazywa, a to jest bombowy kolor. Ale najlepsze odcienie, takie jakich szukałam w farbach mają moja córka(jaśniejszy) i mąż - brązy totalnie popielate, bez żadnych czerwonawych refleksów, ale takich pigmentów póki co nie robią sztucznie :)
      Oj tak z kosmetykami tak jak z np lekami, najbardziej reklamowane są takie bomby chemiczne, że potem trzeba kupować kolejne, żeby pozbyć się skutków działania pierwszych i tak w kółko, a najlepsze najprostsze rzeczy stoją skromnie i cicho.
      Sesje niebawem, mam wizję pierwszej, która musi rozpocząć ten nowy żywot na blogu :D

      Usuń
  8. Popatrz :-) ja również doszłam do podobnego wniosku : naturalny najlepszy, choć przyznaję szczerze przez długie, długie lata wręcz nienawidziłam mojego "mysiego" koloru i eksperymentowałam z różnymi kolorami : blond, rudy,czarny i śliwka. zmiany nie zawsze były zamierzone ale cóż każde włosy są inne...do Twoich będę musiała się przyzwyczaić...są intrygujące i jeśli dobrze się w nich czujesz to najważniejsze...
    Do utrwalenia koloru polecam : Szampon Biosilk Silver - jest super , można kupić w Rossmanie
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ach, te włosy, temat rzeka ;) widać, jak ważne są dla nas i coraz bardziej podejrzewam, że mówią więcej niż nam się na co dzień wydaje. ta akceptacja własnego koloru przewija się u wielu osób i z pewnością jest oznaką dobrych emocji dla samego siebie. ja jeszcze poczekam zanim odrośnie mi więcej naturalnych, a teraz mam 2 w 1, bo i trochę szaleństwa i już widoczne dobrze swoje własne :) dziękuję, tego szamponu nie używałam, może jeszcze spróbuję. pozdrawiam i dziękuję za Twój wpis.

      Usuń
  9. Gratulacje. Podoba mi sie ten koncept srebrnych / białych włosów.
    Ja przez niemal 10 lat starałam sie uzyskać podobny efekt, aż jednego dnia zdecydowałam wrócić do naturalnego koloru. Mój fryzjer miał łzy w oczach gdy nakładał ciemna farbę. Teraz od 8 lat nic z nimi nie robię, rosną sobie jakie są ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Dorota, chciałam spróbować i przyszedł dobry moment. Nie wiedziałam, że miałaś jasne kiedyś, podziwiam Twoje piękne długie naturalne włosy, też jestem zwolenniczką takich swobodnych fryzur. Czekam na ten moment kiedy, tak naprawdę pierwszy raz, będę miała długie włosy w naturalnym kolorze, bo kiedy byłam dziewczynką ścinali mnie na krótko i pierwsze nastoletnie zapuszczanie włosów poszło w parze z farbowaniem na ciemno :)

      Usuń
  10. Tak, z czasem dojrzewa się do swojego naturalnego koloru włosów. Jako naturalna brunetka eksperymentowałam z kolorami. Był blond, wiele odmian rudości, brązu a nawet czerwieni i fioletu. Gdy wróciłam do "natury" zaczely pojawiać się siwe wlosy, kóre przy moim ciemnym odcieniu bardzo szybko wychodza na pierwszy plan... Teraz jestem na etapie przemyślań i poszukiwań... Podziwam jednak za wytrwałość i wszystkie te etapy przejściowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ja bym kiedyś dała za naturalnie ciemne włosy.. Trzymam kciuki za fajny wynik Twoich poszukiwań w takim razie :)

      Usuń
  11. Dla mnie czadowo! uwielbiam jasne włosy, choć przeszłam chyba przez wszystkie odcienie rudości, czerwieni, fioletu, był nawet zielony i różowy epizod. Zawsze powtarzałam "blond, rzygi" ;p W końcu, po jakimś czasie, nadszedł moment blondyństwa, szarości i platyny. Chyba najbardziej lubię eksperymentować z kolorem i cięciem włosów. Przyzwyczaiłam się do Twojej czerni, ale halo halo! Zmiany są zazwyczaj na plus! :)

    O! i dzięki za polecenie szczotki! Wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że akceptujesz :D Twój obecny kolor pięknie wygląda i bardzo Ci pasuje, tak jak cięcie :) Miałam podobnie, przez wiele lat nie wyobrażałam sobie siebie w blondzie, a i nie podobały mi się nigdy te rozjaśniane odcienie żółci czy pomarańczu. U mnie zmiana przyszła, kiedy zdałam sobie sprawę, że rysy twarzy na tyle mi się zmieniły, że nie zniknę, jak zrobię jasne włosy ;)
      szczotkę faktycznie bardzo polecam, dla mnie to rzadki przypadek prostego funkcjonalnego pomysłu i ładnego wyglądu, znaczy się prawdziwy design, nie?

      Usuń